Lizzie Doron zdobyła uznanie polskiego czytelnika powieścią "Spokojne czasy.
Autorka mieszka w Tel Awiwie, jest laureatką kilku nagród literackich, w tym przyznawanej przez Instytut Yad Vashem nagrody Buchmanna.
Przeszłość (przedwojenna i wojenna), która jest źródłem wszystkiego, opisana jest znikomo, jednak to ona jest stale obecna w teraźniejszości bohaterek.
Książka wywołuje bardzo silne emocje, chwilami jest przejmująco smutna, chwilami - zabawna do łez Rozgrywająca się między latami 1960 a 1990 historia Heleny, polskiej Żydówki, ocalałej z Holocaustu jako jedynej z całej rodziny, i jej córki Elżbiety, najpierw dziecka, potem dorosłej kobiety, widziana jest oczami córki. To zbiór dwudziestu epizodów i scenek z ich codzienności, gdy próbują ułożyć sobie życie w nowo powstałym Izraelu.
Opowieść ta w przejmujący sposób mówi o traumie potwornych przeżyć, o rozpaczy i żalu w związku z tym, co się stało, a także tym, co się potem już stać nie mogło", o tęsknocie za Polską i izolacji, o walce o to, żeby jakoś żyć, zachować godność i jednocześnie nie zapomnieć. Ale przede wszystkim mierzy się z milczeniem na ten najważniejszy temat, czyli głębokim niezrozumieniu otoczenia wobec ocalałych, wręcz o obojętności dla ich przeżyć. W najlepszym razie spotykają się oni z pytaniem zadanym przez pewnego syjonistę: dlaczego nie przyjechałaś przed wojną ".