Polskie Państwo Podziemne nie zdało egzaminu, twierdzi autor "Paktu Ribbentrop–Beck", książki, która zachwiała świadomością historyczną Polaków.
Swoje koncepcje, zamiast na realiach, kierownictwo naszego podziemia oparło na złudzeniach i pobożnych życzeniach. Nakazując wspierać oddziałom AK wkraczającą do Polski Armię Czerwoną, dopuściło się kolaboracji z wrogiem. Był to obłęd. Komenda Główna AK wydała bowiem w ten sposób swoich żołnierzy w ręce sowieckiej bezpieki. Tysiące z nich zapłaciły za to najwyższą cenę.
Apogeum tego obłędu była decyzja o wszczęciu Powstania Warszawskiego. Zryw ten, choć bohaterski, nie miał najmniejszych szans powodzenia. Spowodował za to gigantyczne straty: zagładę 200 tysięcy Polaków, zburzenie stolicy – wraz z bezcennymi skarbami kultury – i zniszczenie AK. Jedynej poważnej siły, która mogła się przeciwstawić sowietyzacji Polski. Było to spektakularne, ale bezsensowne samobójstwo. Powstanie Warszawskie okazało się najlepszym prezentem, jaki mógł sobie wymarzyć Stalin.
O książce
Dlaczego Polskie Państwo Podziemne, z którego tak jesteśmy dumni, nie uchroniło 130 tysięcy naszych rodaków wymordowanych przez Ukraińców? Dlaczego zbrojne ramię tegoż państwa – Armia Krajowa – nie obroniło przed hitlerowskimi mordercami 150 tysięcy Polaków w Powstaniu Warszawskim? Dlaczego w ramach akcji «Burza» ta sama AK dopuściła się kolaboracji z sowieckim okupantem? "Obłęd ’44" Piotra Zychowicza wywoła falę świętego oburzenia. Nie zaszkodzi ona jednak tej książce, której autor – późny wnuk Józefa Mackiewicza – rozprawia się z mitami narosłymi w ciągu ostatnich 70 lat. Mitami wyjątkowo trwałymi i równie wyjątkowo szkodliwymi.
Krzysztof Masło
Jeden z najwybitniejszych polskich polityków, pułkownik Ignacy Matuszewski, pisał, że podczas drugiej wojny światowej «poniżaliśmy się w oczach Francuzów, a następnie pozwoliliśmy się zepchnąć do roli narzędzia polityki angielskiej». Po z górą półwieczu Piotr Zychowicz miał odwagę tę gorzką diagnozę rozwinąć. "Obłęd ’44" to opowieść o polskiej naiwności, brutalnej wojnie i zagładzie polskiego narodu. O polityce, która nie zna pojęcia honoru i «moralnego zwycięstwa», a także o agenturach, które trawiły nasze życie zbiorowe w chwilach decydujących dla narodowego bytu. Warto rozdrapywać zabliźnione rany, by już nigdy nie doprowadzić Rzeczypospolitej do samobójstwa i dziejowej katastrofy.
dr hab. Sławomir Cenckiewicz